Ten tekst przeczytasz w 4 min.
co działo się na trasie
Trzeci dzień złombola 2014 przyniósł nam przejazd na trasie Grado Genua. Chodź pierwotnie pan był zupełnie inny ponieważ mieliśmy dojechać do miejscowości La Spezia, w którym znajdował się trzeci oficjalny kemping tegorocznej edycji ZŁOMBOL.
W dzień tam rozpoczęliśmy bardzo wcześnie, ponieważ udało nam się wstać już o godzinie 11:30 po dosyć sporej imprezie dnia poprzedniego na kempingu w Gado. Pobudka o tej godzinie wymusiła bardzo szybkie i skoordynowane działania mające na celu spakowanie całego dobytku do samochodu, ponieważ o godzinie 12:00 musieliśmy opuścić kemping. Coś co wydawało się po raz kolejny rzeczą i niemożliwą do realizacji okazało się całkowicie wykonalne. Oczywiście było to możliwe tylko dzięki temu, że przynajmniej jedna osoba w naszej ekipie była trzeźwa i mogła prowadzić samochód. Stan trzeźwości udało się sprawdzić dzięki nieznanej nam ekipie której był „Jezus” z alkomatem. Nigdy nie udało się nam podziękować mu za użyczenie magicznego urządzenia, więc dziękujemy mu tutaj.
Przez Apeniny
Jak wspomnieliśmy wcześniej plan zakładał, że jedziemy na kemping w La Spezia, więc trasa miała mieć około 500 km. To całkiem sporo z zwarzywszy na to, że miejscowość Grado opuściliśmy w godzinach popołudniowych. Przebiegała całkowicie bezproblemowo i korzystaliśmy nawet w kawałków darmowych autostrad prowadzących doliną Padu.
Później jednak gdy zjechaliśmy z autostrady i superstradami pokonywaliśmy włoskie góry Apeniny zaczęły się małe problemy. Dziku który przejął kierownicę nie przywykł do prowadzenia pojazdów z jednej strony tak słabych z drugiej strony wyposażonych w nie wentylowane hamulce. Wkrótce okazało się że na nawet niewielkich zjazdach hamulce babci ponadnormatywnie grzeją się barwę fioletowo-czerwoną. Pierwsza taka sytuacja nie zdziwiła nas bardzo, ponieważ faktycznie dziku używał hamulca zero-jedynkowo. Wymusiło to na nas krótką półgodzinną przerwę w której oczekiwaliśmy spokojnie na wychłodzenie się tarcz hamulcowych.
Wkrótce potem po przejechaniu jednak w kolejnych kilku kilometrów sytuacja z palącymi się hamulcami pojawiła się ponownie. W tym momencie już wiedzieliśmy, że sytuacja jest raczej poważniejsza, ale zapadające pomału zmrok utrudniał bardziej szczegółową diagnozę. Postanowiliśmy więc używać hamulców bardziej umiarkowany sposób, to znaczy nie hamować Jeśli to naprawdę nie jest konieczne. Po drodze spotykamy ekipę Los Favoritos, którzy jadą do „Pizzy” tyle, że jadą nie tą drogą co trzeba. Cóż roaming drogi jak cholera, nawigacja Google nie działa, ale ponoć dotarli pod krzywą wieżę 😉
Sytuacja z hamulcami miała jednak także pozytywne strony ponieważ oczekując na schłodzenie się tarcz wylądowaliśmy w pięknym miejscowości Verrucola, którą z przyjemnością zwiedziliśmy.
Jednak nie La Spezia
Późną nocą w granicach godziny 22:00 zbliżaliśmy się już do miejscowości La Spezia, dlatego zastanawialiśmy się czy ma sens rozbijać namiot prawie w środku nocy by po kilku godzinach snu jechać dalej. Dodatkowo na CB radio zaczęło napływać informacje, że kemping w La Spezia został zamknięty dla złomboli. Z tego powodu w okolicach miejscowości Santo Stofano podejmujemy decyzję, że jedziemy dalej w kierunku lazurowego Wybrzeża i Francji. Kilka chwil po decyzji zatrzymuje nas po raz kolejny patrol włoskich karabinieri. Tym razem przyjemny pan władza mówiący trochę po angielsku grzecznie pyta się nas co to za akcja, że tyle starych i dziwnych samochodów kieruje się w kierunku La Spezia. W krótkiej pogawędce chcąc przyoszczędzić na opłatach drogowych kierujemy się drogą SS1 w kierunku Genui.
Obrana trasa była naprawdę przepiękna widokowo i naprawdę bardzo nam się podobała, więc co jakiś czas robiliśmy sobie małe przystanki. W czasie tych przerw obserwowaliśmy ze wzniesień pięknie oświetlone włoskie miasteczka.
Gdy nadeszła już bardzo późna noc, czyli mniej więcej godzina 2:00 postanawiamy znaleźć jakieś miejsce na nocleg. Niestety we Włoszech spadnie w samochodzie może nie być najlepszym pomysłem i może zakończyć się mandatem. Dlatego wjeżdżamy na autostradę znajdujemy pierwszy możliwy parking na stacji benzynowej i to na nim po wypiciu piwka układamy się do snu w samochodzie.
Trasa Grado – Genua to był kawałek drogi z momentami naprawdę pięknymi widokami. Niestety ten dzień był wypełniony także przygodami związanymi z palącymi się hamulcami.