Ten tekst przeczytasz w 2 min.
od siebie słów kilka
Wyjeżdżamy z naszego kempingu z mety, spotykamy ludzi których szukaliśmy trzy dni na mecie, czyli Daniela i drugą ekipę z Euvica. Robimy zdjęcia, szybkie, krótkie rozmowy, pozdrowienia, całusy i buziaki. Ruszamy, ledwo wyjechaliśmy z miejscowości i już wita nas piękne miejsce widokowe na którym oczywiście stajemy robimy zdjęcia i już wspominamy i żałujemy, że musimy odjeżdżać. Po drodze jeszcze tankowanie i ciśniemy w kierunku Bułgarii, Grecja nie rozpieszcza, autostrady fatalne. W południe wjeżdżamy do Bułgarii. Tu czym prędzej kierujemy się na autostradę, ale jak zwykle po drodze postanawiamy coś zwiedzić, zobaczyć jak żyją Bułgarzy na prowincji i przy okazji coś zjeść. Zjeżdżamy więc z trasy i wjeżdżamy do małej miejscowości ГОРНА БРЕЗНИЦА. Miasto kontrastów, z jednej strony opuszczone, z drugiej strony widać miliony płynące z Unii. Przygotowując obiad na czymś w rodzaju rynku w centrum wsi podchodzi do nas sołtysa wsi. Po kilkuminutowej rozmowie w łamanym języku rosyjskim Pani sołtys postanawia dać nam jabłka na drogę oraz przynosi paczkę pop-cornu. Naprawdę cudowna kobieta.
Ciśniemy dalej. Plan jest taki by dojechać do podnóża Transalpiny. W czasie drogi ciągle mamy problemy z wypadającym zapłonem, ot taki urok tego złombola. W końcu wkurzony Pawełek na jednym z postojów bierze klucz dziesiątkę przekręca zapłon o 20 stopni i favorita zostaje uwolniona, jest moc, nie wypada zapłon, jest mega. Zapada noc, a Google stwierdza, że drogi główne są dla merów i poprowadzi nas drogą krajoznawczą – prowadzi przez jakąś górę, drogą zupełnie nieoświetloną z masakrycznymi dziurami i zakrętami. No ale Google uznał że ta droga będzie 230 m krótsza, ale wiemy przynajmniej że zapłonem wszystko w porządku. W końcu docieramy do granicy z Rumunią. Tu o dziwo mamy całkiem konkretną odprawę graniczną, widocznie liczyli na to, że znajdą jakieś duże ilości przemycanego alkoholu, albo przemycaną Bułgarkę przynajmniej. A tu taki peszek. Pokonujemy drogę na dużym zmęczeniu, staramy się podjechać jak najbliżej transalpiny. Jednak około 30 może 50 km, przed tą drogą poddajemy się, znajdujemy parking i zasypiamy, zmęczenie takie, że nawet piwka nie było.