Luźne Gacie Bez Suwaka

Jesteśmy u Celu

#złombol #podróże #turystyka #motoryzacja

"Najlepsze podróże zaczynają się z pełnym bakiem i otwartym umysłem."

ZŁOMBOL 2015, Prad am Stilfser Joch – Pula

Ten tekst przeczytasz w 4 min.

od siebie słów kilka

Poranek na kempingu w Prad am Stilfser Joch był wyjątkowo mokry ponieważ nocny deszcz zamoczył wszystko niemiłosiernie. Patrząc na namioty kolegów złombolowiczów, cieszyliśmy się, że naszego nie rozbiliśmy. Spanie w samochodzie może nie było superkomfortowe, ale przynajmniej było sucho. Wiedzieliśmy, że dzisiaj opuszczamy kemping, ale konkretny kierunek miał się dopiero wyklarować przy porannym śniadaniu. Choć wstępnie planowaliśmy przejechać na trasie Prad am Stilfser Joch – Pula.

Obudziliśmy się około 9:00, nieco połamani, ale gotowi i zaskakująco trzeźwi. Zrobiliśmy szybkie śniadanie i zaczęliśmy planować dalszą trasę. Korzystając z darmowego WiFi na kempingu zobaczyliśmy, że pogoda w Alpach nie wyglądała obiecująco. Niskie chmury i przelotne opady raczej nie sprzyjały dalszemu pozostaniu w górach. Przeglądając dalej mapy pogodowe, doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie skierować się w stronę Chorwacji i to nawet tej środkowej. Pawełek, nasz niezastąpiony analityk tras i pogody, zaproponował, żeby ruszyć jednak na Istrię, konkretnie do Puli. Wstępnie oszacowaliśmy, że trasa Prad am Stilfser Joch – Pula zajmie nam około 550 km, co było dość realistycznym dystansem jak na ten dzień.

Wiedzieliśmy też, że mamy czas na mały relaks – czwartek i piątek mogliśmy spędzić w Chorwacji, a w sobotę albo i niedzielę zacząć kierować się do Polski, by dotrzeć na niedzielne popołudnie. Decyzja zapadła – pakujemy się i jedziemy w kierunku słońca.

Pożegnanie z kempingiem i ruszamy w drogę

Przed 11:00, po pożegnaniu ze znajomymi z kempingu, wsiedliśmy do naszej niezastąpionej Babci i ruszyliśmy. Początkowo droga prowadziła przez malownicze alpejskie pejzaże. Niestety, przelotne deszcze nie pozwalały w pełni nacieszyć się krajobrazami.

Po ujechaniu kilkudziesięciu kilometrów zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Samochody wyprzedzające nas zaczęły trąbić, migać światłami i coś pokazywać. Początkowo zignorowaliśmy to, myśląc, że Włosi po prostu są żywiołowi. Jednak gdy trąbienie i miganie stały się zbyt częste, zatrzymaliśmy się, by sprawdzić, o co chodzi. Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że nasz box dachowy otworzył się w trakcie jazdy, a nasze śpiwory tańczyły na wietrze. Na szczęście udało się nic nie zgubić, mieliśmy mnóstwo szczęścia. Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, gdzie za absurdalnie wysoką cenę kupiliśmy gumowe linki i solidnie zabezpieczyliśmy wieko boxa. Problem rozwiązany, ruszyliśmy dalej.

Triest i niespodzianki w McDonaldzie

Po całkiem spokojnej jeździe dotarliśmy do Triestu, niedaleko granicy włoskosłoweńskiej. Była już godzina 20:00, więc postanowiliśmy zrobić przerwę na obiad. Zatrzymaliśmy się w McDonaldzie – nie dlatego, że marzyliśmy o fast-foodzie, ale ze względu na darmowe WiFi, które miało nam pomóc w dalszym planowaniu podróży. Zamówiliśmy bułki oraz frytki do jedzenia, ale Bez Coli ponieważ była kosmicznie droga. Gdy próbowaliśmy połączyć się z internetem, spotkała nas niespodzianka – obcokrajowcy nie mogą korzystać z darmowego WiFi. Obsługa tłumaczyła nam to w swoim głośnym włoskim języku, a my, choć nie do końca rozumieliśmy, musieliśmy się z tym pogodzić.

Korzystając z naszego polskiego pakietu danych, sprawdziliśmy pogodę – prognozy dla Puli były „fifty-fifty”. Było już jednak za późno, żeby zmieniać trasę, więc postanowiliśmy trzymać się pierwotnego planu. Po szybkim posiłku ruszyliśmy dalej.

Nocny przyjazd do Puli

Do Puli dotarliśmy grubo po 22:00. Niestety, wybrany wcześniej kemping Bi-Village był już zamknięty, więc musieliśmy zmienić plany. Postanowiliśmy pospacerować po nocnej starówce. Pula nocą zrobiła na nas spore wrażenie – pięknie oświetlone zabytki, ciche uliczki i brak tłumów pozwoliły nam w spokoju chłonąć atmosferę tego miejsca. Mijając amfiteatr, który w nocy wygląda jeszcze bardziej imponująco, czuliśmy, że warto było tu przyjechać.

Po spacerze wróciliśmy na parking przed kempingiem i zdecydowaliśmy się przespać w samochodzie po raz kolejny na tym wyjeździe. Oznaczało to, że od soboty nie spaliśmy w pozycji horyzontalnej.

Trasa Prad am Stilfser Joch – Pula okazała się nie tylko przejazdem, ale kolejnym dniem z przygodami. Otwarty box dachowy, „włoskie WiFi” i nocne zwiedzanie Puli sprawiły, że dzień ten był po prostu ciekawy. Po zakończeniu Złombola 2015 cieszyliśmy się, że mamy jeszcze chwilę na relaks i odkrywanie nowych miejsc przed powrotem do Polski.

TRASA

Galeria zdjęć z TRASY


Polityka prywatności   /   ZLOMBOL OFFICIAL   /   EUVIC   /   SAIMON-DESIGN   /   INDEX   /   KONTAKT


Theme by Anders Norén Improoved by LUŹNE GACIE BEZ SUWAKA

© 2018-2025 Luźne Gacie Bez Suwaka

-
UstawieniaPolityka prywatności